Kolejny dzień żeglugi po fiordach norweskich. Dla wykonania planu Remigiusza do Rorvik ruszyliśmy z samego rana – 0700. Praktycznie całą drogę udało się przebyć pod żaglami z prędkością do siedmiu węzłów. Przez archipelag pełen wysp i tysiąca „gruzu” pod powierzchnią morza trasa przebiegała uważnie. Szkoda, że przez większość czasu był niewielki opad i mgła, która troszkę przesłaniała piękno stworzenia – jutro ma wyjrzeć słońce.
Do Rorvik dotarliśmy po 1600. Na miejscu jest przyzwoita marina z prysznicami, sala dla gości, pralki i suszarki – wszystko przydatne. Potem pizza w Milano, die Bunte Kuh jak na Helgolandzei (własne przygotowanie) i szanty do jasnej nocy.
Jacek