Poniedziałek, 27 maja, drugi dzień morski naszego rejsu. Jakoś doczłapaliśmy się do Kopenhagi. Około 2300 stanęliśmy w marinie nieopodal pięknej elektrowni, lekko odurzeni oparami spalin z naszego dzielnego silnika pracującego ostatnie kilka godzin przed portem. Jak już doszliśmy do siebie po tych morskich atrakcjach, zabrzmiała wreszcie gitara i śpiew żeglarzy, jeszcze trochę delikatny. Był też specjalny akcent gastronomiczny: złowiona w ciągu dnia, jedna jedyna mała rybka, została usmażona i sprawiedliwie podzielona. Wspólnota nam się zawiązuje coraz mocniej.

Wtorek, 28 maja, czas na zwiedzanie stolicy Danii. Trasa zwiedzania Kopenhagi była standardowa, za wyjątkiem kolejnego akcentu gastronomicznego. Otóż jeden z załogantów przypomniał sobie o knajpce, w której dwa lata temu doznawał przyjemności biesiadowania w towarzystwie załogi S/Y Panorama. Obiekt został namierzony, dokładnie ten sam stół został zajęty, a miejscu ówczesnego dowódcy, kpt. Dareckiego, nasza kpt. Beata. Co więcej – zamówiono na początek to samo co onegdaj, czyli śledzie. Pojawiły się też niestety różnice: nasze biesiadowanie skończyło się na śledziach, a do tychże nie dostaliśmy tym razem specjalnej wódeczki „od firmy”, którą dwa lata temu serwowała nam miła Dunka. Tymi różnicami obwiniliśmy zgodnie kryzys ogólnoświatowy. Ze spraw ogólno-żeglarskich to mamy przyjemność poinformować, że dokonaliśmy pożytecznego odkrycia – wynaleźliśmy schowany w krzakach, nowy przystanek promu, najbliżej położony względem przedmiotowej mariny. Wystarczy wyjść na drogę i skierować się na zachód, nie należy zrażać się ścieżką prowadzącą przez podwórza i opłotki, należy wytrwale iść w stronę widocznego głównego kanału, aż pojawi się przystanek. A co do spraw już czysto żeglarskich to mieliśmy plan, aby dziś wieczorem wyjść w morze, ale świeża prognoza ten plan zmieniła – wychodzimy jutro.

Naszą pozycję można zobaczyć tutaj http://www.marinetraffic.com/ais/pl/default.aspx?mmsi=261003340