Droga do Korsør trwała krócej, niż się spodziewaliśmy. Nocną trasą dotarliśmy tam ok. 0430. Opłata i karty toalet do pobrania w automacie – cena przyzwoita (postój ok. 82 zł, prysznic ok. 8 zł). Po śniadaniu i kąpieli droga na miasto.

Jest ono małe w charakterze wioski rybackiej. Tylko niektóre ulice, ze starymi domami, zaczynają spełniać rolę handlową dla turystów. Spotkaliśmy nawet lodziarnię, której nie omieszkałem nawiedzić (dwukrotnie) i kościół św. Józefa.

Po powrocie z popołudniowych wojaży znowu czas na spożycie – tym razem placków z jabłek, w cieście drożdżowym, przyrządzonych przez Sławka – pycha w gębie.

Jutro z rana planowany jest wypad w morze. Jak na razie, na kei, wiatr łby urywa.