Z Narviku po wodzie gładkiej jak stół, przy pełnym zachodząco-wschodzącym słońcu, przy dźwięcznym turkocie silnika Panoramy wyruszyliśmy w stronę Lofotów. Przywitały nas zachumurzonym niebem i kapiącym kapuśniaczkiem. Mimo „ponurej” pogody widok wystrzelających z morza gór zapierał dech w piersiach.
Zatoka przed Hennigsvear – o głębokości 20-60 m wydała nam się idealnym miejscem na pierwszy połów ryb. Trzy „urządzenia połowowe” poszły w ruch. Po dwóch minutach na każdej wędce znalazły się po 4 ryby. Maluśkie … góra 30 cm. Gremialnie stwierdziliśmy, że do zjedzenia jeszcze nie dorosły i wrzucilismy je z powrotem do wody. Nasza „litość” została wynagrodzona połowem 10 sztuk ryb – dorszy, plamiaków i dwóch innych nieznanych gatunków. Największy, wyłowiony przez Artura, dorsz miał 1 m długości.
W porcie przygotowana uczta ze smażonych ryb smakowała znakomicie, a teraz zupa rybna na jutro bulgocze na kuchence. Z piekarnika dochodzi smakowity zapach tradycyjnego urodzinowego serniczka. Dziś są Piotra urodziny :)
I nieprawdą jest, że marina w Zadarze jest ciasna …
Za chwilę wypływamy w długi rejs (jakieś 10 mil …)
B.