Hej miśki czas wstać!

Hej miśki czas wstać!

Nordkap wzięty. Tuż przed północą donieśliśmy Olgierdowi o zdobyciu Nordkapu. On doniósł czytelnikom niniejszego sms tracingu, więc już o tym wiecie. Teraz kilka dodatkowych szczegółow. Okolice Hammerfest urzekły nas bogactwem fauny lokalnej. Nasze ulubione maskonurki stadami i pojedyńczo przepływały wokół Panoramy. Popisywały się lotem koszącym, bieganiem po wodzie, nurkowaniem (z pozostawieniem białego kuperka nad wodą) i samą swoją obecnością. Przed wejściem do Hammerfest przywitały nas trzy delfiny. Na zachęcające głośne klaskanie i okrzyki zachwytu (taki sekret wabienia delfinów zdradził mi kiedyś Przemo), podpłynęły do jachtu i opływały go z lewej, z prawej, z dołu, przed dziobem i za rufą – od czasu do czasu wynurzając się w charakterystycznych wyskokach.Przejrzystość wody pozwalała nam widzieć je cały czas. W Hamerfest, gdzie spotkaliśmy jacht Fri, w informacji turystycznej połączonej z muzeum fauny spotkaliśmy też stada białych misiów. Wszyscy zanucili budzącą nas co rano pieśń żeglarską:

Hej miśki czas wstać, 
nie można tak spać, 
wasz sen już całe wieki trwa, 
no wstawać mi raz dwa …

W Hammerfest rozstaliśmy się z Arturem, który odpłynął do Tromso promem i wyruszyliśmy na Nordkap. Żagle, białe żagle znowu zapracowały nad naszymi głowami (opuszczony piekarnik jęczał cichutko). Po jakimś czasie wiatr ucichł i zrobiło się mokro, zimno i ponuro. Strasznie straszna czarna chmura rzucająca żabami osłabiła nasze zapały. Widzialność spadła i już baliśmy się, że Nordkap zobaczymy tylko na mapie. Jednak gdy dopłynęliśmy i zameldowaliśmy Centrali o zrealizowaniu zadania, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki chmury rozstąpiły się i zaświeciło słonko. I cóż można było robić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Wędki dół.

Dorsze to tak się zdziwiły, że po dwa, trzy pchały się na haczyki. I tylko przytomności oficera politycznego zawdzięczamy szybkie ograniczenie połowu do 7 sztuk ogromnych dorszy (malutkich, wyrzuconych z powrotem do morza nikt nie liczył). Trzy godziny pracy na smażalnicy dorszowej i już o 1430 została tylko jedna wielka micha usmażonych,niezjedzonych ryb (nic się nie martwcie, „się zjedzą” na zimno) . I znowu zupa rybna pyrkoce na kuchence. A uprzejmość Franza, który pomógł rybakowi oddać cumy zaowocowała kilogramem „dostanego” wędzonego łososia. Chcieliśmy wybrać się na wycieczkę lądem na Nordkap, ale trzy wielkie pasażerowce, które w salonie mogłyby pomieścić z cztery Panoramy, wypełnione po brzegi turystami zaparkowały w pobliżu. Miliony turystów pojechało autobusami zobaczyć największą tutaj atrakcję. Wszyscy zgodziliśmy się, że nam wystarczy widok z morza.

Już za chwilę wypływamy …

B.

tabs-top