Żywą dyskusję w środowisku żeglarskim (i nie tylko) wzbudziły godziny wypływane przez nas „na piekarniku”. Stąd postanowiliśmy nie odzywać się, póki ilość godzin „na żaglach” przynajmniej nie wyrówna się z tymi „na piekarniku”. Niniejszym to nastąpiło. Wypłynąwszy „na szeroki przestwór oceanu” (dwadzieścia mil na NW od Lofotów), zostaliśmy, za naszą ciężką pracę przy myciu Panoramy, wynagrodzeni wiatrem. Zrzuciliśmy Gd (diesel Grot) i w dzienniku w pozycji „żagle” pojawiło się „F G B”. Piękne, ciche, białe ŻAGLE :):):)
Słonko znowu na niebie, cisza jak makiem zasiał. Poezja. Mieliśmy wprawdzie nadzieję zobaczyć zachód – wschód słońca, ale ono godzinę przed planowanym terminem skąpania się w morzu schowało się za chmury. Wieloryby także nie zaszczyciły nas swoją obecnością. No cóż – może następnym razem.
B.
PS. Pozdrowienia dla Ani i kotków. Ewa :)