Członek Jacht Klubu Wrocław melduje osiągnięcie Archipelagu Madery. Celem była wyspa Porto Santo – mniejsza, bardzo malownicza i nieco na północ od wyspy głównej. Jak to w morzu, zamiast 5 dni szedłem tu 9 dni i z 480 mil zrobiło się dobrze ponad 700 Halsówka na oceanie to doba w lewo, doba w prawo, a ślad na mapie to niemal niewidoczny przecinek. Zdecydowanie lepiej pływa się z wiatrem w plecy. A Porto Santo stała się na koniec nie tylko celem ale i koniecznym portem schronienia. Ostatnia doba to ostre piłowanie pod falę i wiatr 6B, żeby nie dać się wywiać w ocean. O 3 nad ranem stanąłem w porcie, a za chwile rozdmuchało się na dobre.  Sądziłem że jestem już poza strefą północnych, jesiennych niżów, ale one, w tym roku,  docierają jednak również tutaj. Trzeba mieć cały czas oczy dookoła głowy żeby nie dać się zaskoczyć. Czekam aż się wydmucha i ruszę w stronę Funchal albo od razu na Lanzarote. Nie mam ścisłego planu – decyduje wiatr i chwilowy nastrój ;). Pozdrawiam serdecznie społeczność JK Wrocław i Członków i Sympatyków Jk Azs. Myślami jestem z Wami. Jacek
Na zdjęciu porcik na wyspie i Eternity (mój maszt jak zwykle najniższy w porcie i niższy od bezana sąsiadów), obok amerykańskiego jachtu o bliskiej mi nazwie „Bear” – na dodatek bardzo podobny do Panoramy :)

Porto Santo - Madera

Porto Santo – Madera

 Więcej o samotnym rejsie Jacka Guzowskiego dookoła świata na jego blogu:  http://circumnavigation.pl/ Dowiemy się tam m.in. po co płynie,   na czym płynie i gdzie :)