DSC_1553Kończę swoją relację:

Piątek, 30 sierpnia:
O godz. 0545 zacumowaliśmy w Base des Sous-Marins w Lorient. Poranne wiadomości mogły być takie: „Jak donosi nasz francuski korespondent nastąpił ostry konflikt dyplomatyczny na linii Paryż-Warszawa. Przyczyną zamieszania jest kolizja z udziałem polskiego i francuskich jachtów w porcie Lorient. Wypowiedź kapitana polskiej jednostki: „Ja tylko cumowałem”. Pracownicy stoczni: „Sądziliśmy, że nasz tajny materiał na kadłub jest mocniejszy niż stara stal”. Pracownik portu: „Nie wiem kiedy i jak to się stało. Po prostu tu wpłynęli”. Inni świadkowie: „To musiał być zamach. Słyszeliśmy trzy tajemnicze wybuchy we wnętrzu. Początkowo myśleliśmy, że to korki od szampana.”  Informację tę dementuje kapitan: „To był tyko cydr”. Rząd dyskutuje podjęcie decyzji o sprzedaży całej floty polskich jachtów klubowych, aby wyrównać straty i nie mieć więcej kłopotów z tymi wariatami, co sobie wpływają gdzie chcą. Co na to Bruksela?”

DSC_1559Ale na szczęście było całkiem inaczej. Przycupnęliśmy tuż obok strasznego pająka, którego szerokość była większa od naszej długości. Takich pająków stało tam kilka. Zresztą zobaczcie zdjęcia. Mariusz stwierdził, że na sztagu powinniśmy wywiesić balkonette Maruszki, żeby tamci widzieli, że i my mamy coś wielkiego…
Rano uprzejmie poproszono nas opuszczenie tymczasowego miejsca zakwaterowania w całkiem prywatnej marinie, ale kulturalnie pozwolono nam zjeść śniadanie. Tak zrobiliśmy. Z dumnie łopoczącą banderą opłynęliśmy przy okazji cztery Pen Duicki (I, II, III i VI) Erica Tabarly. Nasz przepływ spowodował większe zainteresowanie gawiedzi, niż te słynne jachty.

W marinie miejskiej Lorient nasz oficer k.o. stwierdził, że możemy ewentualnie jeszcze zrobić godzinny spacer, bo co mieliśmy już tu zobaczyć, to zobaczyliśmy.

DSC_1595Ruszyliśmy w kierunku wyspy Ile de Groix. Tu w ślicznym Port Tudy zjedliśmy obiad stojąc na równym przy bojce. Z braku miejsca przy kei ruszyliśmy ku Concarneau.

I nagle rozwiało się. Wprawdzie znowu w mordę, ale stwierdziliśmy, że mamy niedosyt żagli. Zrobiliśmy nawet ze trzy zwroty przez sztag. Ale po paru godzinach zdechło na tyle, że ursusem dokończyliśmy podróży.

Sobota, 31 sierpnia:
O godz. 0245 zacumowaliśmy w marinie Concarneau, gdzie umówiliśmy się na wymianę z Wojtkiem Miłkiem – kapitanem następnego, VII etapu. O godz. 1830 przekazaliśmy jacht i ruszyliśmy autem ku ojczystym stronom. Do zobaczenia!

Bolek